Giewont burza

22 sierpnia 2019 roku przeszedł do historii jako jeden z najtragiczniejszych dni w dziejach Tatr.  Dokładnie dwa lata temu nad Giewontem przeszła potężna burza, która zabiła 4 osoby, w tym 2 dzieci. Piąta osoba zginęła w tym samym czasie na Słowacji.

Tego dnia początkowo nic nie zapowiadało załamania pogody, a prognozy były różne. Jak potem jednak zwrócił uwagę Naczelnik TOPR, Jan Krzysztof, grzmoty były słyszalne na około pół godziny przed tragedią. Mimo to wielu turystów nie zrezygnowało z próby zdobycia Giewontu i nadal stało w kolejce na łańcuchach.

Około godz. 14:30 do mediów dotarła wiadomość, że w okolicach szczytu doszło do masowego porażenia piorunem. Jak się okazało, najwięcej szkód wywołało uderzenie w okolicach krzyża, które poraniło osoby trzymające się łańcuchów. Z relacji świadków wynika, że uderzeń było więcej. Charakter ran, które odnieśli poszkodowany był bardzo zróżnicowany. Nie chodziło tylko o porażenie prądem, ale także o złamania, zwichnięcia - wiele osób bowiem pioruny wrzuciły ze skał.

Początkowo - jak to w przypadku takich akcji - nie wiadomo było, ile dokładnie jest ofiar. Akcją sprawnie kierował TOPR, a w pomoc - oprócz 80 ratowników tatrzańskich - zaangażowało się 100 innych osób: goprowcy, policjanci, strażacy oraz Lotnicze Pogotowie Ratunkowe. Na miejscu operowało 5 śmigłowców: toprowski "Sokół" oraz 4 śmigłowce LPR. W schronisku na Hali Kondratowej zorganizowano prowizoryczny szpital polowy. W ciągu czterech godzin od tragedii udzielono pomocy wszystkim poszkodowanym.

Ostatecznie rannych zostało 157 osób, a 4 osoby zginęły. Niestety była wśród nich dwójka dzieci. W tym samym czasie w rejonie Banówki w Tatrach Słowackich piorun zrzucił w przepaść turystę, który poniósł śmierć na miejscu. Pioruny uszkodziły szlak, nieraz wyrywając łańcuchy i krusząc skały. Przez miesiąc szlak na Giewont był z tego powodu zamknięty.