Jan W. i Wojciech Ch. są oskarżeni w sprawie znęcania się nad końmi wożącymi turystów na popularnym szlaku z Palenicy Białczańskiej. Złożyli już przed sądem wyjaśnienia. Nie przyznają się do winy.
"Koń Maks pracował na trasie od 2013 roku. Zimą 2016 roku miał 7 lat. 27 stycznia jedna z turystek zgłosiła do Tatrzańskiego Parku Narodowego, że na trasie do Morskiego Oka pracuje koń z pękniętym kopytem. Furman Jan W. kazał mu pracować, choć uraz ten powodował ból i cierpienie zwierzęcia. Później tłumaczył, że nie wiedział, że taki uraz jest dla konia bolesny." - relacjonuje Gazeta Krakowska. Gdy TPN potwierdził te informacje, koń w trybie natychmiastowym został odsunięty od pracy.
Wojciechowi Ch. zarzuca się, że zmusił dwa konie do pracy ponad siły. 5 lutego 2016 roku zwierzęta trzykrotnie, bez odpoczynku pokonały prasę z Palenicy do parkingu na Włosienicy. Tego dnia jeden z koni przewrócił się i nie był w stanie samodzielnie wstać. Zwieziono go na dół. Nagrania z monitoringu wykazały, że fiakier wpisał do dzienniczka koni kursy niezgodnie z prawdą. Oskarżony nazwał wypadek incydentm.
Proces rozpoczął się dzisiaj. Data kolejnej rozprawy wyznaczona jest na wrzesień.