Śmigłowiec TOPR

Za nami kolejny tydzień 2021 roku. Był on dość pracowity dla ratowników, na szczęście jednak obyło się bez poważnych urazów czy wypadków śmiertelnych. 

We wtorek (19.01) dwóch turystów zadzwoniło do TOPR, że są zmęczeni, nie dotrą na Kasprowy przed zamknięciem kolejki i nie są w stanie dalej iść. Dzięki aplikacji ratunek namierzono turystów i polecono im powrót po własnych śladach. Turyści o 17:20 bezpiecznie zeszli do Kuźnic przez Myślenickie Turnie. W środę (20.01) tuż przed 17 dwie osoby dorosłe oraz dwójka 9. letnich dzieci utknęli między Myślenickimi Turniami, a Halą Goryczkową na zasypanej śniegiem trasie narciarskiej. Byli osłabieni, dodatkowo dzieci bały się. Ratownicy sprowadzili ich do szlaku pieszego, a następnie zwieźli autem do Kuźnic. Należy zadać sobie pytanie co dorośli z dziećmi robili w górach po zmroku? W czwartek (21.01) doszło do akcji ratunkowej w rejonie Małołąckiej Przełęczy. Turysta zgubił szlak, nie był w stanie wrócić po własnych śladach. W wyniku tego wykopał jamę śnieżnę i czekał na ratowników, którzy dotarli do niego po 23. Akcja ratunkowa skończyła się przed 2 w nocy. W tej sytuacji wystarczyłby GPS (także w zegarku), lub rozsądna ocena sytuacji, a akcja ratunkowa nia byłaby potrzebna. Turysta zdecydowanie przeliczył się ze swoimi umiejętnościami.

W sobotę (23.01) doszło do dwóch niegroźnych sytuacji w rejonie Morskiego Oka. Mowa o zasłabnięciu orazu urazie stawu skokowego. Wszystko na szczęście dobrze się zakończyło. W niedzielę (24.01) spod Przełęczy Liliowe w kierunku Zielonego Stawu zeszła sporych rozmiarów lawina, którą akurat widział ratownik badający teren. Ze względu na fakt, że wcześniej byli tam turyści, ratownik powiadomił centralę. Teren został przeszukany detektorami lawinowymi oraz systemem recco, który dał sygnał. Finalnie ratownicy odkopali czapkę odbijającą sygnał recco. Być może finalne akcja nie była potrzebna, ale ratownicy na pewno nie spiszą tej akcji na straty, upewnienie się, że nikt nie jest zasypane także jest bardzo ważne. W niedzielę wieczorem doszło także do fałszywego alarmu, bowiem turysta zadzwonił z informacją, że nie ma kontaktu z bratem. Ten miał udać się do Żlebu Kulczyńskiego. Na szczęście przed wyruszeniem w teren ratownicy dostali informacje, że brat wrócił, nie dawał znaków życia, bo rozładował mu się telefon. Jak widać, warto zainwestować w dodatkowe źródło energii.