Helikopter TOPR

Za nami ostatni, pełny przedświąteczny tydzień. TOPR miał trochę pracy, zresztą okres tuż przed Świętami Bożego Narodzenia zawsze był w Tatrach dość ruchliwy. 

Pierwsza akcja miała miejsce w środę (16.12). TOPR pomagał taternikowi, który doznał urazu stawu skokowego na lewym filarze Cubryny. Taternik obsunął się na pierwszym wyciągiem, zahaczył rakiem o podłoże i tak doznał urazu. Interweniował śmigłowiec. W czwartek (17.12) doszło do kolejnego wypadku taternickiego. Tym razem na Kazalnicy Mięguszowieckiej, a dokładnie na drodze Heinrich-Chrobak. Prowadzący wyciąg taternik odpadł i spadł 10 metrów. Doznał na tyle poważnych obrażeń, że musiał interweniować śmigłowiec. Jego partnerzy zjazdami na linie wycofali się ze ściany. Cała akcja trwała raptem godzinę. Jak widać taternicy byli dobrze przygotowani, po prostu mieli pecha. 

Piątek (18.12) rozpoczął się od nietypowego zgłoszenia. Turystka poinformowała, że od Myślenickich Turni w stronę Kasprowego idzie turysta, który dziwnie się zachowuje, nie ma światła, ani plecaka. Swój dobytek niesie w reklamówce. Okazało się, że to znany strażnikom turysta z Estonii. Strażnik ruszył, aby namówić go do powrotu. W sobotę (19.12) śmigłowiec transportował dwóch turystów, którzy doznali urazów kończyn. Obydwóch z Czarnego Stawu, tylko jednego z tego pod Rysami, a drugiego z Gąsienicowego. W niedzielę (20.12) także dochodziło do niegroźnych wypadków, tj. do takich, które nie zagrażały życiu turystów. Zwieziono turystkę z urazem z Wielkiej Polany Małołąckiej, następnie przetransportowano śmigłowcem turystę, który złamał nogę w rejonie Czarnego Stawu pod Rysami, a na koniec zwieziono turystę na Siwą Polanę, który wracając z wycieczki osłabł. Odmówił on transportu do miejskiego szpitala w Zakopanem.

Jak widać akcji nie zabrakło, także tych taternickich. Na szczęście wszystkie akcje zakończyły się sukcesem.