Śmigłowiec TOPR

Jak informuje Gazeta Krakowska, w zeszłym tygodniu (8.06) doszło do niecodziennego zdarzenia. Mężczyzna spadł z Koziej Przełęczy Wyżniej do Dolinki Pustej. Pomimo upadku z dużej wysokości mógł mówić o dużym szczęściu, bowiem nie doznał poważnych obrażeń. Dodatkowo cały wypadek zobaczyło dwóch taterników, którzy ruszyli z pomocą. 

I tutaj zaczyna się coś zupełnie niecodziennego. Taternicy, mając zupełnie naturalne, ludzkie odruchy przeprowadzili wywiad z turystą, następnie zabezpieczyli go i ogrzali swoimi kurtkami do czasu przybycia ratownika TOPR. Następnie wszyscy ustalili, że poszkodowany zostanie w takim stanie przetransportowany do szpitala, a kurtki będą na taterników czekały właśnie tam. Turyści wymienili się także numerami telefonów na oczach ratownika TOPR.

Jakież musiało być zdziwienie mężczyzn udzielających pomocy, gdy okazało się, że po wypisie ze szpitala poszkodowany zniknął wraz z ich kurtkami... Następnie nie odbierał telefonów. Taternicy zgłosili sprawę na policję, bowiem każda z kurtek kosztowała około 750 złotych. Jak wynika z ostatnich informacji, po nagłośnieniu sprawy w mediach i zgłoszeniu na policję mężczyzna finalnie odezwał się do swoich wybawców. Czy finalnie jednak odzyskają kurtki? Zapewne tak, ale to się jednak okaże. Mimo wszystko pamiętajcie, że warto pomagać, to nasz obowiązek, a takie sytuacje to jedna na milion, lub nawet mniej.