Tydzień rozpoczął się od lawinowej "czwórki", którą w kolejnych dniach zastąpiła "trójka", świadcząca o nadal poważnym zagrożeniu. O ile w niższych górach turyści nie posłuchali ratowników, licząc zapewne na łagodniejsze niż w Tatrach warunki, co zakończyło się kilkoma akcjami ratunkowymi, o tyle w Tatrach panował spokój. Śmigłowiec latał tylko dwa razy i za każdym razem w kierunku schroniska w Pięciu Stawach - raz przetransportowano turystę, który nie był w stanie samodzielnie zejść, a po kilku dniach pracownika, który zachorował.