Akcje ratunkowe w Tatrach

Podstawą działalności Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego jest niesienie pomocy osobom, których życie lub zdrowie jest zagrożone. Często jednak turyści dzwonią do TOPR-u ponieważ... nie chce się im schodzić albo chcieliby się napić herbaty.

Szczególnie dużo przypadków "nieuzasadnionych telefonów" jest w okresie letnym, gdy panuje wzmożony ruch turystyczny. Zdarza się, że sprawa trafia na Policję. Tak było, gdy jakiś czas temu turystka, która przebywała w Schronisku na Ornaku próbowała wymusić akcję ratunkową, ponieważ "bolały ją kolana i była zmęczona". Gdy ratownik zalecił jej dłuższy odpoczynek w schronisku, ta wykrzyczała, że "jak nie przyjedzie samochód, będzie [...] miał przesrane". Jak powiedział w rozmowie z FMF FM Tomasz Wojciechowski - ratownik, często odbierają telefony z prośbą o pomoc, ponieważ pada deszcz. 

Za nietypowy telefon można uznać też ten od mężczyzny, który na trasie Morskie Oko - Palenica Białczańska zgubił żonę. Szerokim echem odbił się również telefon pijanego turysty, który twierdził, że jego kolega spadł w przepaść - później wszystko okazało się być żartem. Ratownicy dostają też telefony z prośbą o... herbatę.

"Dziwne wezwania" trafiają się nie tylko latem, ale i zimą. Tak było, gdy kobieta poprosiła ratowników o akcję ratunkową, by... zapiąć jej narty, które wypięły się jej podczas upadku. Zdarzają się też telefony o "fałszywej lawinie".

Apelujemy o uzasadnione korzystanie z ratownictwa górskiego. Gdy ktoś robi sobie żart, osoba, która rzeczywiście pomocy potrzebuje, może jej nie otrzymać.