Śmigłowiec TOPR

Sezon zimowy w pełni, nie brakuje turystów na trasach, a co za tym idzie - pracy dla ratowników. Miniony tydzień nie był jednym z tych najbardziej pracowitych, ale i tak ratownicy na brak zajęć narzekać nie mogli.

Pierwsze zgłoszenie TOPR odebrał w poniedziałek (15.02) od turysty, który znajdował się w rejonie Kopieńca. Nie miał raków i nie był w stanie samodzielnie zejść do bezpiecznego miejsca. Gdy ratownicy byli już w drodze, mężczyzna zadzwonił, że finalnie udało mu się pokonać zalodzony odcinek o własnych siłach. Akcja została odwołana. W tym przypadku na szczęście nic się nie stało, jednak fatalne przygotowanie turysty spowodowało, że wezwał TOPR znajdując się w bardzo łatwym terenie. Pamiętajcie, że raki to obowiązkowe wyposażenie zimą każdego turysty! Tego samego dnia, po godzinie 13:20 doszło do wypadku lawinowego. Mężczyzna twierdził, że zabrała go lawina spod Krzesanicy, zatrzymał się na szczęście po 100 metrach. Ratownicy śmigłowcem sprawdzili teren, jednak nie było tam śladów lawiny. Turystę finalnie znaleźli w rejonie Suchych Czub, które znajdują się dość spory kawałek od wspomnianego wcześniej szczytu. Mężczyźnie na szczęście nic poważnego się nie stało, miał naprawdę dużo szczęścia! We wtorek (16.02), kilka minut po północy TOPR dostał informację, że ze wspinaczki nie wróciło dwóch taterników, którzy wspinali się drogą WHP 207 w rejonie Doliny Pięciu Stawów Polskich. Po otrzymaniu numerów telefonów do taterników, udało się z nimi skontaktować. Okazało się, że popełnili błąd w terenie i znaleźli się w eksponowanym miejscu, są jednak dobrze przygotowani i zjazdami na linie samo wycofają się ze ściany. Taternicy finalnie około 2 w nocy dotarli samodzielnie do schroniska. W środę (17.02) dwóch turystów pobłądziło w rejonie Kołowej Czuby (rejon Zawratu), dzięki aplikacji Ratunek zostali naprowadzeni na prawidłową trasę i samodzielnie dotarli do schroniska. 

To tak naprawdę tyle, jeśli mowa o zeszłym tygodniu. Wypadki były, na szczęście jednak wszystkie zakończyły się dobrze.