Śmigłowiec TOPR

Za nami kolejny tydzień, a wraz z nim pojawiła się kronika TOPR, której podsumowanie prezentujemy poniżej. 

Do poważnej akcji ratunkowej doszło już we wtorek (30.03). Do TOPR zadzwonił turysta z informacją, że znajduje się od wczoraj na Zawracie, jest przemoczony, zmęczony i nie da rady samemu wrócić do Murowańca. Po trzech godzinach od telefonu, do turysty dotarło dwóch ratowników. Okazało się, że mężczyzna wyruszył dzień wcześniej z zamiarem przejścia przez Zawrat i Szpiglasową Przełęcz do Morskiego Oka. Pomimo dobrego wyposażenia wyruszył jednak w fatalnych warunkach, samotnie i zbyt późno, bowiem około 14:00. To spowodowało, że zatrzymał się już na Zawracie, aby przeczekać noc. Ratownicy zastali mężczyznę w niewielkiej jamie śnieżnej. Po przebraniu go w ciepłe ubrania okazało się, że turysta odzyskał siły i wszyscy razem bezpiecznie zeszli do Murowańca. W tym przypadku zawiodło planowanie wycieczki, jak i realna ocena warunków atmosferycznych. W środę (31.03) zwieziono kontuzjowaną turystkę po godzinie 19:00 z Kasprowego Wierchu. 

Do ciekawego telefonu do TOPR doszło w sobotę (03.04). Turystka schodząca Krowim Żlebem zadzwoniła do ratowników, że zepsuł jej się rak i schodzi drogą podejścia do Doliny Chochołowskiej. Po nieco ponad pół godziny poinformowała, że zejście zakończyło się sukcesem. W trakcie tych działań doszło jednak do poważnego wypadku w rejonie Zawratu. Niestety, ale głównie z winy turysty. Mężczyzna zadzwonił z informacją, że zsunął się Zawratowym Żlebem, gubiąc przy tym czekan. Na szczęście nic mu się nie stało. Okazało się, że turysta wyruszył na wycieczkę z dwoma kolegami, którzy mieli na nogach raki, a on raczki. Znajomi szybciej weszli na Zawrat i nie mogąc doczekać się kolegi zaczęli schodzić drogą podejścia. Finalnie sprowadzili go do Murowańca. Tutaj jednak należy się sroga reprymenda, bowiem nikt nie powinien zabierać na taką wycieczkę osoby w raczkach! Błędem turystów jest uczestnictwo nieprzygotowanego turysty, a także zostawienie go samego w trudnym terenie. Zawiodło dosłownie wszystko. Na szczęście turyści dostali szansę na wyciągnięcie wniosków. Tego samego dnia doszło także do poważnego wypadku w rejonie Wołowca. Turystka, także w raczkach, zaczęła schodzić ze szczytu we mgle. Pomyliła kierunki i spadła jednym ze stromych żlebów około 300 metrów do Wyżniej Chochołowskiej. Może mówić o cudzie, bowiem nie uderzyła w żadne skały! Finalnie nic się nie stało, a ratownicy zabrali poszkodowaną. W niedzielę (04.04) doszło do pobłądzenia. Skiturowiec zaczął zjeżdżać z rejonu Kopy Kondrackiej na Słowację, zorientował się, zadzwonił do TOPR, a ratownicy za pomocą aplikacji ratunek nakierowali go na właściwą ścieżkę. Wszystko dobrze się skończyło.

Jak widać ratownicy nie mieli dużo pracy, ale doszło do trzech, bardzo poważnych wypadków. Dwa z nich znowu spowodowane były raczkami... Pomimo wielu apeli, że raczki nadają się tylko na doliny i lasy, jak widać dalej nic się nie zmieniło. Nie zmieni to także faktu, że nie zaprzestaniemy apelować.