Akcja ratunkowa TOPR

Jak czytamy w Kronice TOPR, w poniedziałek 3 grudnia do ratowników dodzwonił się mężczyzna, który twierdził, że jego żona uległa wypadkowi w czasie schodzenia z Rysów.

Turysta poinformował, że w pewnym momencie kobieta zaczęła zsuwać się po zboczu, po czym stracił ją z pola widzenia. Poniżej znalazł jej czekan i rękawiczkę. Sądził więc, że uległa wypadkowi. Toprowcy postawili na nogi pięć osób, poprosili także Słowaków o wylot śmigłowca. W czasie, gdy pomoc była już w drodze, do ratowników zadzwoniła... poszukiwana turystka. Stwierdziła, że nic jej nie jest i spokojnie czeka na męża przy schronisku nad Morskim Okiem. Dlaczego zostawiła czekan i nie powiadomiła małżonka o swoim położeniu? Nie wiadomo.