Śmigłowiec TOPR

Dwa tygodnie temu tatrzańscy ratownicy mogli skarżyć się na bezrobocie, była bowiem tylko jedna akcja, dodatkowo bardzo prosta. Niestety, wszystko co dobre, zarówno dla ratowników, jak i dla turystów szybko się kończy. Miniony tydzień był dużo bardziej intensywny. 

W poniedziałek (24.05) TOPR zniósł na noszach mężczyznę z Nosala, który doznał urazu stawu skokowego. Taki sam rodzaj kontuzji odniosła turystka we wtorek (25.05), tym razem jednak w rejonie Przysłopu Miętusiego. Tego samego dnia doszło do sporego zamieszania. Turyści nie poinformowali martwiącej się o nich mamy, że dotarli do miejsca docelowego i u nich wszystko w porządku. W związku z tym kobieta poinformowała TOPR, bowiem nie mogła dodzwonić się do żadnej osoby. Do długich poszukiwaniach telefonicznych, udało się ustalić dopiero o 6:00 kolejnego dnia, że turyści nocowali w Pięciu Stawach. TOPR niby nie wyruszył na akcje, ale całą noc spędził na tych działaniach wraz z Policją. Dodatkowo należy zwrócić uwagę na zdenerwowaną i martwiącą się mamę. Jeden telefon czy sms załatwiłby problem. W środę (26.05) 20 minut poniżej Kasprowego i po godzinie 20, do TOPR zadzwonili turyści, z informacją, że są zmęczeni i dalej nie zejdą sami, proszą o pomoc. Ratownicy dotarli do nich, sprowadzili do Myślenickich Turni i następnie autem zwieźli do Kuźnic. 

Do sporego zamieszania doszło także w sobotę (29.05). Turyści wybrali się na Krzyżne i jeden z nich miał doznać urazu 50 do 100 metrów przed przełęczą, który spowodował, że sam bezpiecznie nie zejdzie z gór. W związku z tym TOPR rozpoczął akcję śmigłowcem, który po kilku nieudanych próbach (złe warunki pogodowe) musiał uznać wyższość natury. Gdy ratownicy byli już w drodze, aby odbyć akcję pieszą, turyści poinformowali, że poszkodowany czuje się lepiej i sam zejdzie do Doliny Pięciu Stawów Polskich. Akcję zatem odwołano.

Jak widać TOPR miał dużo więcej pracy niż ostatnio. Mamy nadzieję, że aktualny tydzień będzie spokojniejszy.