Ze względu na złe planowanie wycieczki, braki sprzętowe i nieumiejętność wycofania się gdy teren robi się zbyt trudny, o mały włos nie doszło do ogromnej tragedii. Dwie osoby (ojciec i 9-letni chłopiec) zsunęły się około 150 metrów po śniegach do Dolinki za Mnichem. W wyniku upadku chłopiec był w poważnym stanie, ale żył, ojcu nic się nie stało, poinformował on o zdarzeniu TOPR i postanowił zejść po syna. Matka wraz z córkami doznały blokady psychomotorycznej i nie były w stanie kontynuować wycieczki w żadną ze stron. Ze względu na niski pułap chmur użycie śmigłowca było niemożliwe. Warto zwrócić uwagę, że do wypadku doszło około 18:25! Ratownicy z Morskiego Oka dotarli do poszkodowanych o 20:20, zaś kobiety zostały sprowadzone przez ratowników z Doliny Pięciu Stawów do schroniska około 23:30.
Finalnie skończyło się na strachu, ale mogło dojść do licznych złamań, a nawet zgonów. Zawiodło wszystko, zbyt późne wyjście, brak przygotowania sprzętowego i duża brawura w pokonywaniu zaśnieżonych i niebezpiecznych Tatr.