powitanie w górach

Wzajemne powitanie się na szlaku jest niepisaną umową ludzi gór, zwyczajem i żywym przejawem kultury górskiej, elementem wędrówki i spotkań z ludźmi, którzy wybrali tą samą drogę, co my.

Zwyczaj witania się na szlaku

Osoby wybierające się góry po raz pierwszy, nierzadko zdziwione są na dźwięk słów „cześć” lub „dzień dobry”, wypowiadanych przez zupełnie obcego im człowieka. Taki zwyczaj powitania na szlaku kultywowany jest od dawna, nie tylko zresztą w Tatrach. Po słowackiej stronie usłyszymy „ahoj” lub „dobrý deň“. Niewykluczone, że na nasze przywitanie odpowiedź zabrzmi w języku węgierskim czy rosyjskim. W Alpach możemy oczekiwać „grissgott”, w Pirenejach „bonjour”. Nieistotny jest tu jednak język. Ważny jest sam gest powitania, który zapisał się głęboko w kulturze górskiej. Idąc dalej i pytając: jak głęboko? Trzeba było by dokonać klasyfikacji piechurów górskich na tych, którzy wszczepione mają takie zwyczaje i na tych, którzy nie mają wszczepionego nawet zwyczaju dobierania innych niż japonki butów, na trasy o różnym poziomie trudności. Przejdźmy więc lepiej do kolejnego wątku.


Skąd wzięło się „cześć” w górach?

Istnieje kilka teorii na temat tego, skąd wziął się zwyczaj wzajemnego pozdrowienia. Według pierwszej, tradycyjne powitanie wzięło się ze specyfiki samych ludzi, którzy początkowo zapuszczali się w rejony górskie. Obecnie turystyka górska jest popularna, niemal tak samo jak kluby fitness czy zdrowy styl życia, poniekąd nawet łączy się z tymi dwoma pojęciami, a jakże. Pomaga również odzyskać równowagę psychiczną, narażoną na zachwianie przez tempo codziennego życia. Dawniej osoby, które wyruszały w góry były świadome swojego wyboru, szlaku i trudności, na które mogą się natknąć. Dziś trudno odnieść takie wrażenie, przemierzając szlaki zwłaszcza w sezonie letnim, poniżej schronisk. Tak jakby góry stały się modne. Powitanie na szlaku według tej teorii wzięło się z serdeczności, szacunku, poczucia spójności i zrozumienia drugiej osoby, która wybrała dany szlak z taką samą świadomością, co my.

Według drugiej teorii, powitanie z osobą spotkaną na szlaku miała niegdyś za zadanie sprawdzenie, czy wszystko u niej w porządku. Przykładowo: osoba wycieńczona, cierpiąca lub splątana, znajdująca się w złym położeniu, albo nie odpowie na pozdrowienie, albo odpowie w taki sposób, że będzie wiadomo, że „coś jest nie tak”. Wzajemne powitanie według tej teorii wynikało więc z troski o drugą osobę, napotkaną na szlaku.

Według trzeciej teorii, słowa pozdrowień wypowiadano dawniej jako dobre życzenie. Kiedy wychodzi się w góry, nigdy nie ma gwarancji szczęśliwego i bezpiecznego powrotu. Wypowiadanie „dzień dobry” miało więc na celu życzenie spotkanej osobie dobrego dnia. Dobrego, więc dobrze i bezpiecznie zakończonej podjętej w nim wyprawy.

Ile w tych teoriach prawdy? Na pewno nie można wskazać na jedno, pewne źródło tego szeroko przyjętego zwyczaju. Być może u jego korzeni znajduje się każda z nich, a także i inne. Przeważnie do osób w tym samym wieku, co my, mówimy „cześć”. Osoby starsze pozdrawiamy słowami „dzień dobry”. Niektórzy każdą osobę, traktując jako równego sobie (bo góry zrównują ludzi, uczą pokory) bez względu na wiek napotkanej osoby, mówią „cześć”, Inni, preferujący tradycję wypowiadają dawne „szczęść Boże”. Jeszcze inni, jak wiadomo, nie mówią nic.


Zanik czy trwanie tradycji?

Obecnie ze względu na różnorakie podejście osób wybierających się w góry, szczególnie w ich niższych partiach, turyści wybałuszają ze zdziwieniem oczy na pozdrowienie obcej osoby. Być może ci, którzy twierdzą, że im dalej od sezonu, tym więcej uprzejmości na szlaku, mają rację. Ostatecznie zimą w góry wychodzą Ci, którzy nie traktują ich jako wypad do większego parku, ale jako pasję. I z tą pasją, a także świadomością, z pełną empatią mówią „cześć” do osób takich jak one.