Gerlach

W dniu wczorajszym publikowaliśmy informację o tym, że pod Gerlachem na wysokości 2300 m doszło do awantury, w której Słowak zaatakował Polkę. Po publikacji Gazety Krakowskiej cała sprawa nabrała nowego kontekstu. Okazuje się, że oboje to przewodnicy, którzy w trakcie zdarzenia prowadzili na Gerlach swoich klientów.

W artykule GK czytamy o szczegółach awantury i szarpaniny. Według relacji przewodniczki Słowak krzyczał, że "bydło z Polski nie ma prawa prowadzić na Gerlach". Doszło do przepychanki, na szczęście jednak nikomu nic się nie stało. Czytamy także, że przyczyną niezadowolenia Słowaka był fakt nieposiadania przez Polkę odpowiednich uprawnień, czemu ta stanowczo zaprzecza. Artykuł GK nie rozstrzyga, kto ma rację i dlaczego to takie istotne. Śpieszymy z pomocą.

Przede wszystkim, niezależnie od przyczyn awantury, jeśli wersja wydarzeń prezentowana przez przewodniczkę zostanie potwierdzona przez policję, zachowanie Słowaka było niewyobrażalnie karygodne. Już nawet pomijając po ludzku nieodpowiedni fakt wdania się w szarpaninę z kobietą, szczególnie niedopuszczalne jest narażenie klientów na niebezpieczeństwo, czego przewodnik wysokogórski robić po prostu nie powinien. Wydaje się, że oprócz odpowiedzialności karnej Słowakowi grozi odebranie licencji. Trudno wyobrazić sobie bowiem, żeby tego typu osoba mogła dalej prowadzić po górach.

Inną kwestią jest fakt, że turysta chcący pójść na Gerlach, czytając o awanturze o uprawnienia, może czuć się zagubiony, a przecież wybór odpowiedniego przewodnika to kwestia dla bezpieczeństwa absolutnie kluczowa. Wyjaśnijmy więc kilka rzeczy: słowackie przepisy wymagają, aby osoby prowadzące na Gerlach posiadały uprawnienia międzynarodowe tzw. IVBV. Takie uprawnienia posiada ów Słowak, nie ma ich natomiast Polka. Nie oznacza to jednak, że nie może prowadzić na Gerlach. Istnieje bowiem przepis unijny o tak zwanej Europejskiej Legitymacji Zawodowej, wedle którego przewodnicy górscy z uprawnieniami na terenie danego kraju po wyrobieniu sobie takiej karty mogą wykonywać zawód na terenie całej Unii (taką legitymację posiada polska przewodniczka). Jest to ewidentna sprzeczność wewnętrznych przepisów słowackich z prawem unijnym, której rozstrzygnięciem powinny zająć się odpowiednie instytucje (nie nam to osądzać). Dopóki jednak kwestia ta jest nierozstrzygnięta, daje do pole do różnych interpretacji, a co za tym idzie - tego typu konfliktów.

A stawka jest duża. Dane TANAP wskazują, że 70% wszystkich wyjść z przewodnikiem w Tatrach słowackich to wejścia na Gerlach. Ścieżka jest oblegana przez zastępy przewodników, ponieważ turyści nie mogą legalnie po niej chodzić samodzielnie. Wejście dwuosobowej (zimą) lub trzyosobowej (latem) grupy osób to dla przewodnika zarobek czterocyfrowy. Słowaccy przewodnicy posiadający uprawnienia IVBV bronią więc swojego zarobku, a Polacy posiadający uprawnienia przewodnika tatrzańskiego (w Polsce) chcą coś z owego łakomego kąska ugryźć dla siebie. Konflikt więc gotowy.

No dobrze - nie mamy jednoznacznej odpowiedzi na pytanie o to, kto może, a kto nie. Jak więc wybierać przewodnika na Gerlach? Należy wziąć pod uwagę przede wszystkim kilka kwestii: po pierwsze, nie ulega wątpliwości, że przewodnicy IVBV to osoby z dużo lepszymi kompetencjami od przewodników tatrzańskich. Wynika to z samej specyfiki kursu przewodnickiego i wymogów, które się przed tego typu osobami stawia. To musi być elita - byle kto takim przewodnikiem zostać nie może. Z drugiej jednak strony, dla polskiego przewodnika tatrzańskiego I i II klasy wejście na Gerlach nie jest trudnym wyzwaniem i na pewno osoby, które posiadają polską licencję i czynnie uprawiają swój zawód, są w stanie bezpiecznie poprowadzić na tego typu szczyt. Jeśli chodzi z kolei o cenę, to przewodnicy IVBV są tylko nieco drożsi od tatrzańskich. Istny szał - jak znaleźć rozwiązanie?

Portal Tatrzański jako organizator wypraw w Tatry, w którego ofercie jest także Gerlach, siłą rzeczy takie rozwiązanie musiał znaleźć. Oczywiście nie rozstrzygamy, czy jest to rozwiązanie jedynie słusznie, niemniej jednak wydaje się ono sensowne. Stawiamy tylko i wyłącznie na przewodników klasy IVBV, jednakże tylko na Polaków. W ten sposób nasi Klienci idą w góry z osobami, których uprawnienia nie budzą żadnych wątpliwości, jednocześnie wspierając przewodnictwo polskie. Czy to słuszna droga? Oceńcie sami.