turystka w górach

Muzyka na szlaku

Napisane przez: Julia Fidor

Foto: Stephan Karg


Na tatrzańskim szlaku coraz częściej spotyka się turystów ze słuchawkami na uszach. Czy to dobry zwyczaj? Chciałabym w tym miejscu rozpocząć dyskusję od swojego subiektywnego poglądu.

Muzyka w górach

Muzyka niewątpliwie odpręża. Sama słucham jej przy każdej okazji, przy której moja uwaga nie musi koncentrować się na czymś innym. W autobusie do Zakopanego też. Gdy jednak docieram pod Tatry – zdejmuję słuchawki. W góry idę posłuchać, jak brzmi cisza.

W Tatrach człowiek nastawia się wszak nie tylko na doświadczenia wzrokowe. Wycieczka w góry posiada także aspekt duchowy, emocjonalny, a i nasze ciało nie jest skoncentrowane tylko na podziwianiu pięknych widoków. Nie do przecenienia jest możliwość podjęcia wysiłku fizycznego, zmierzenia się z własnymi słabościami. A co z uszami?

Mnie osobiście dużo bardziej od dźwięku ulubionych piosenek odpręża odgłos wiatru świszczącego na grani. I ta pustka. Pustka, której przejawem jest nie tylko brak fizycznej obecności ludzi, ale także przeszywająca cisza. Wychowany w zgiełku wielkiego miasta, w Tatrach szukam ukojenia. Po górach nie tylko się chodzi, nie tylko się je podziwia, ogląda, ale także się ich słucha. Klekot łańcuchów rozhuśtanych ciężarem mojego ciała czy też dźwięk śniegu „krojonego” przez raki – to uspokaja.

Zarówno w polskim, jak i zagranicznym repertuarze muzycznym jest wiele pięknych utworów, które kojarzą się z górami. Słucham ich jednak tylko wtedy, gdy jestem daleko od gór – wtedy, gdy najbardziej mi ich brakuje. Dają mi one namiastkę i obietnicę niedalekiej podróży.

Są jednak tacy, którzy uważają, że muzyka słuchana na szlaku potęguje pozytywne doznania związane z górami. Ciekawa jestem Waszego zdania, Drodzy Czytelnicy. Zapraszam do dyskusji.