Trekking jako medytacja

Sportowa działalność górska, przejścia na czas, podwyższanie stopnia trudności zdobywanych dróg mają oczywiste zalety i służą naszej drodze rozwoju górskiego. Czasem jednak przychodzi taki moment, że człowiek musi odpocząć. Musi.

Zmęczenie (górami)
Kiedy umysł i ciało nie mają motywacji na podejmowanie kolejnych wyzwań, kiedy co ciekawsze przejścia w górach zaczynamy odbierać jako trud dla ciała, a nie przygodę, to znaczy, że naprawdę czas odpocząć. Nie, to nie my się zmieniliśmy, góry też stoją tak jak stały, tak samo pociągające i piękne w swojej naturze. Nie, nie znudziły się. To tylko do głosu dochodzą nasze potrzeby, które zmieniają się w zależności od tego, czego dostarcza nam aktualnie codzienność. Jeżeli w pracy wieje rutyną i zaczynasz przyrastać do krzesła, nic dziwnego że gna cię w góry. Co jednak, jeżeli codzienny kołowrotek podwyższa ci ciśnienie, a Tobie nie starcza doby na to, żeby odpocząć? Skąd wziąć wtedy siły na działalność górską? Jak odpocząć na szlaku, a nie zmęczyć się wędrówką? Odpowiedź jest prawie zawsze ta sama: posłuchaj siebie.

Skup się na swoich aktualnych, realnych potrzebach. Odłóż ambicje górskie na bok. Otwórz umysł. Rusz w drogę, długą, niewymagającą zbytnich skoków adrenaliny ani niewymuszającą stanów absolutnego przemęczenia. Zwiąż się ze swoją drogą, poczuj jej rytm, złap równowagę. Fred Nicole, znany szwajcarski wspinacz powiedział: „chcę czuć więź z żywiołami i Ziemią. Skała jest skórą naszej planety, i można się od niej czegoś nauczyć, ale trzeba potrafić nawiązać łączność z żywiołami. Musisz stać się ich częścią, a nie walczyć z nimi." Idź w góry, wykorzystaj swoją aktywność jako medytację.

Medytacja
Medytacja niejedno ma imię, nie warto szukać jednoznacznych skojarzeń. Ważne, by uświadomić sobie własny cel (wyciszenie, odpoczynek) i potraktować TEN STAN jako sposób na osiągnięcie go. Zasadniczo nie musisz nawet starać się medytować, bo jednostajna, równomiernie wykonywana czynność, jaką jest trekking, zwykle sprzyja skupieniu, relaksacji, swobodnemu przebiegowi myśli… aż w końcu przychodzi cisza, która w połączeniu z poczuciem łączności z naturą karmi naszego ducha. Umiejętność medytacji jest tak naprawdę prosta, jeżeli połączymy dwie kwestie: wejdziemy w stan głębokiego relaksu, jednocześnie zachowując uważność. Otwieramy zmysły, obserwujemy drogę, słuchamy odgłosów i własnego ciała. Reszta przychodzi sama. Trekking (podobnie jako biegi długodystansowe), jako jednostajna czynność, którą najczęściej wykonujemy w ciszy, w równomiernym rytmie, kontrolując oddech, wręcz wymusza medytację, a okoliczności przyrody tylko sprzyjają temu stanowi.

Wybierając miejsce górskiej medytacji warto skierować uwagę na teren łagodnie ukształtowany. W Tatrach najbardziej odpowiednia będzie ich część zachodnia. Równie korzystnym terenem są partie reglowe, lasy, choć tu preferencje mogą być różne – niektórzy potrzebują, wręcz łakną otwartej przestrzeni (łagodne granie Tatr Zachodnich). Nie można pominąć faktu, że w zależności od poziomu naszego rozwoju górskiego możemy wdrażać stan medytacji stopniowo w nieco trudniejszym terenie. Przykładowo wspinacz, dla którego pokonywanie dróg „czwórkowych” leży w dolnej granicy możliwości, „uwolni umysł” i zespoli się z naturą właśnie na takiej drodze. Wracając w dolne partie gór prawdopodobnie tylko się znudzi. Tymczasem turysta o przeciętnej kondycji odpocznie w dolinach, na długim spacerze. Jednego przepisu nie ma, ważny jest cel medytacyjny, który – bardziej lub mniej świadomie – każdy z nas, słuchając siebie, wie jak osiągnąć.