turystka w górach

W sezonie turystycznym na najbardziej widokowych szlakach stoisz w kolejce. Na tych najtrudniejszych spotykasz ludzi kompletnie nieprzygotowanych, przerażonych charakterem przejścia. Dolinami ciągną tłumy. Kiedy to się stało?

Nie do końca jestem w stanie wyobrazić sobie "zakorkowane szlaki górskie". W sezonie z premedytacją omijam najbardziej uczęszczane miejsca, przynajmniej w "godzinach szczytu". Zdjęcia sznurów turystów, którzy przez kilka godzin czekają na przejście Orlej Perci, ostatecznie pokonując ją w ścisku, kolejce, jeden za drugim... Dopiero one uświadamiają mi, że to się dzieje naprawdę. Że to nie żart. Jak do tego doszło?

Eksploracja Tatr

Taki skarb, jak Tatry, nie mógł pozostać niezauważony. Eksploracja jest wpisana w naturę człowieka, stąd już pod datą 973 roku (czeska kronika Kosmana) pojawia się wpis jednoznacznie odnoszący się do Tatr: "Montes, quibus nomen est Tritri". Pierwszymi ludźmi, którzy "oswajali" ten rejon górski, byli pasterze, kłusownicy, poszukiwacze skarbów; dopiero później prekursorzy przewodnictwa (okolice XVI w.), podróżnicy-literaci... W wieku XIX możemy mówić już o zaczątkach "regularnej" turystyki tatrzańskiej.

Na obecny wymiar charakteru masowego turystyki tatrzańskiej spory wpływ miały lata 60. i 70. XX wieku. Od tego czasu popularyzacja Tatr jako łatwo dostępnego celu trekkingowego i wypoczynkowego nadal trwa. Przez lata wśród turystów utworzył się pogląd, że wejść można wszędzie, gdzie tylko prowadzi szlak, i jest to jedynie kwestia odpowiedniego dystansu do przepaści. Niegdyś rzadko odwiedzane szczyty, które nobilitowały odwiedzających je na wyższy poziom umiejętności górskich, dzisiaj są traktowane niemal jak deptak, na którym ewentualnie trzeba użyć rąk, żeby złapać się łańcucha.

Twój pierwszy szczyt? Rysy

Stąd właśnie biorą się korki na szlakach. Wpływ na ich powstawanie ma nie tylko potężna liczba turystów, która przekracza pojemność szlaków, ale także sprawność poruszania się po trudniejszym terenie. Odnoszę wrażenie, że łańcuchy powszechnie odbierane są jako zabezpieczenie, a nie ułatwienie przejścia. Część winy ponosi zwykłe nazewnictwo stosowane w większości przewodników, opisów, które określa szlaki jako "zabezpieczone łańcuchami", nie "posiadające sztuczne ułatwienia". Jestem pewna, że w niektórych artykułach sama użyłam tego określenia. Niby to mała rzecz, zwykły opis, a jednak w naszych głowach "zabezpieczone" kojarzone są z bezpiecznymi... Więc o ile tylko będziesz odporny na ekspozycję, to wejdziesz na Rysy, Świnicę, Zawrat, bo są łańcuchy. Jest się czego złapać. Niestety najczęściej - złapać kurczowo, zatorować ruch, wręcz wspinać się po łańcuchach. Czasem pytam ludzi: jaki był Twój pierwszy szczyt w Tatrach? Słyszę odpowiedź - Rysy. No, trochę długo się czekało, bo kolejki na łańcuchach, ale było warto. Teraz czas na Orlą Perć (...).

Edukacja

Ktoś mógłby powiedzieć, że odpowiedzią na problemy zatorów na szlakach jest edukacja w zakresie poruszania się po terenie wysokogórskim. Problem w tym, że obecnie dostępność do ścieżek edukacji jest bardzo duża (programy i działania TPN, szkoły górskie, przewodniki, strony internetowe, relacje, spotkania z przewodnikami), gorzej z samymi zainteresowanymi, którzy widocznie uważają, że na tych "ubezpieczonych szlakach" żadnej dodatkowej wiedzy nie muszą posiadać. Niektórzy nawet nie wiedzą do końca gdzie idą, jak zejdą, jak długo może zająć im ta przygoda, jak złapać się łańcucha, żeby nie utrudnić wejścia osobie idącej za nią...

Podstawową regułą użycia sztucznych ułatwień jest zasada, że jednego odcinka łańcucha trzyma się tylko jedna osoba. W przeciwnym razie "zabezpieczenie" stanowi tylko iluzoryczną formę, której chwiejność sprawia, że niektórzy reagują nerwowo, puszczając się łańcucha, a jako niedoświadczeni turyści nie biorą pod uwagę, że oprócz tego żelastwa można złapać się skały, poruszać się po naturalnej formacji - jedynie asekuracyjnie trzymając się ułatwień. Brak podstawowych umiejętności poruszania się po naturalnych formacjach skalnych - moim zdaniem - dyskwalifikuje z poruszania się po trudnych, tatrzańskich szlakach. Bo jeżeli puścisz ten łańcuch, to co?

Co dalej?

Wszystko wskazuje na to, że masowy charakter turystyki tatrzańskiej w najbliższym czasie nie będzie ewaluował. Być może jest to już proces nieodwracalny, skazujący Tatry na rozdeptanie przez nieświadomych drogi turystów. Być może wymagający radykalnych zmian w udostępnianiu gór turystom lub co najmniej przebudowy świadomości samych zwiedzających... Tylko czy oni, turyści tatrzańscy, są zainteresowani?