turysta odpoczywający w Tatrach

Spośród wydarzeń, które mają miejsce - zarówno pozytywnych jak i negatywnych - wychylają się małe, ale spiczaste rogi złośliwych uwag. Szybkie palce uderzają w klawiaturę. Oceniamy, nie wgłębiając się w szczegóły. To odruch.

Wszystko jest względne. To powiedzenie należy do moich ulubionych wyrażeń. Świat i ludzie pomylili się dzieląc swoje wizje na te czarne i białe. Przecież nawet niebo potrafi być szare, góry potrafią takie być, taka jest skała w powszechnym pojęciu. Wszystko zależy od światła. Pełen świeżości i nadziei świt te same skały czyni lekko różowymi. Soczysty, krwisty zachód słońca sprawia, że stają się pomarańczowe.
 
Na tym przykładzie wyrasta uniwersalna prawda: sposób spojrzenia na dane wydarzenie czyni je w naszych oczach innym. Zabarwienie emocjonalne naszego subiektywnego wyjaśnienia, nadaje sprawom barwy, ujmuje niuanse. Nie twierdzę, że nie istnieją rzeczy obiektywnie złe lub dobre. Mam na myśli raczej pewną kwestię: my przeważnie nie staramy się o słuszną ocenę, ale taką, którą dyktują nam emocje, które wyrosły na własnych, głęboko ukrytych w podświadomości doświadczeniach i przeświadczeniach. Ale skończmy z teoretyczną gadaniną, zajmijmy się sprawami praktycznymi. 

Dlaczego poruszam ten temat? Otóż dlatego, że utarły się pewne schematy, które są powtarzane już nie tylko jako pogląd, ale jako ocena kierowana bezpośrednio w stronę innych osób. Dla przykładu: lekko ubrana osoba w górach nie zna się na turystyce wysokogórskiej. Czy stwierdzilibyśmy tak samo, gdyby obok nas szybkim tempem przebiegł Ueli Steck w krótkich spodenkach? A może to ktoś, kto chodzi tylko w stylu light and fast. Nie wiemy przecież, na ile jest doświadczony? Jakie style łączy w celu efektywnego zdobywania zamierzonych szczytów? Może warto spytać o to, co robi, jak i dlaczego właśnie w miejscu, w którym go spotykamy? Kilka słów rozmowy albo złagodziłoby naszą ocenę tego człowieka, albo dało mu do myślenia, jeżeli faktycznie jest ubrany nieodpowiednio do obranego celu.
 
Wypadki. Niestety się zdarzają. Nieszczęście nie dotyka jedynie ludzi nieodpowiedzialnych. Historia ludzi gór mnoży przykłady wypadków bardzo doświadczonych wspinaczy. Należy podkreślić: również wypadków śmiertelnych. Bezwzględna ocena ofiar jako źle przygotowanych, nieodpowiedzialnych, dotkniętych "ludzką głupotą" często bywa niewłaściwa. Naprawdę nigdy nie zdarzyło się Wam, że jeden z chwytów okazał się niepewny, że nagle z góry niespodziewanie spadł kamień? Istnieją sytuacje, na które nie mamy wpływu. 
    
Trudno nie zgodzić się z tezą, że XXI wiek zachorował na dolegliwość zwaną płycizną intelektualną. Winnymi jest wiele czynników, niekoniecznie sami "chorujący": nadmiar informacji, sposób ich przekazywania, dostęp do urządzeń zastępujących mechaniczne czynności i wiele, wiele innych. Faktycznie - część wypadków wynika z płycizny intelektualnej, objawiającej się brakiem wyobraźni. To nie nam jednak przypada oceniać, czy ofiara była winna, czy nie. Świadkiem przykrych wydarzeń często są tylko góry. A Ty, jeżeli kiedyś (odpukać!) się poślizgniesz, czy chciałbyś, żeby Twoja rodzina przeczytała komentarz na temat wypadku: "głupota ludzka"?
 
Nie. Bo wszystko jest względne. Okoliczności są jak mechanizm zegara - bezlitośnie i miarowo postępujące. Jeżeli jakimś trafem znajdziemy się między osiami zębatek, nie zatrzymają się. Czy świadomie weszlibyśmy pomiędzy młot i kowadło? Przeważnie nie. Starajmy się więc nie postrzegać wszystkiego w perspektywie czarnej lub białej. Zostawmy szarości prawo bytu. Nie oceniajmy boleśnie, bo właśnie: wszystko jest względne.