Człowiek na Kasprowym Wierchu

Czy ktoś jeszcze nie słyszał, że sporty górskie to domena "egoistów i samobójców"? Raz po raz opinia publiczna częstuje nas takimi frazesami. Co sprawia, że istnieje taka forma pojmowania górskiej pasji?

Wydarzenia można uznać za jeden z ważniejszych elementów, które wyzwalają powstawanie naprędce rodzących się opinii o górołazach-wariatach, ludziach-pająkach, żyjących na opuszkach palców egoistach i samobójcach, nie szanujących własnych rodzin, które ich szaleństwa muszą znosić aż do smutnego finału. Zwłaszcza te tragiczne, dotyczące osób znanych i zasłużonych. Soczewka mediów skupia się na mniej lub bardziej rzetelnym przekazie informacji, reszta należy do ludzi, którzy ostrzą języki na cudzej tragedii, nie odróżniając wspinaczki od turystyki górskiej czy alpinizmu. Bez wiedzy i empatii piszących: „sami sobie na to zasłużyli”.
  
Istotnym elementem, jaki warunkuje postrzeganie ludzi gór jako lekko szalonych, jest podejmowane przez nich ryzyko. Niezaprzeczalnie, niezależnie od rodzaju uprawianego przez nas sportu górskiego, liczymy się z ryzykiem, które jest mniejsze lub większe w zależności od okoliczności, rodzaju sportu (himalaizm uznawany jest za najbardziej ryzykowny, turystyka górska najmniej – rzecz jasna w doskonałych warunkach). Na to pojęcie składa się jednak jeszcze nasze doświadczenie, panujące warunki, partner/rzy, wiedza, sprzęt i umiejętności, a także niezależne od nas inne czynniki, których wystąpienie jest kwestią losową.
 
Ci, którzy nie myślą o tym, żeby to ryzyko minimalizować, mogą tłumaczyć sobie „pokonuję siebie, swój strach”. Czy nie wpadają jednak w szpony zagadki, jaką zadaje śmierć, mydląc oczy zamazaną granicą pomiędzy odwagą a brawurą? Nieważne jak dobry jesteś, w góry chodzi się po to, żeby żyć, a nie umierać. Jeżeli zależy Ci na adrenalinie, to może wspinaj się bez kasku, najlepiej w złych warunkach, może solo nocą, a pod ścianę ustaw dodatkowo jakieś ostre kamienie. To byłaby tylko głupota. Taka, jaka sugeruje ludziom postronnym generalizację, negatywy odbiór osób zatracających się w swojej pasji, tak bardzo przecież niesprawiedliwy.

Nie istnieje bezpieczna wspinaczka. Trzeba to przyznać. Istnieją jednak reguły, których przestrzeganie zmniejsza ryzyko, czyniąc tym samym z uprawiających sporty górskie „mniejszych szaleńców”. Nie wszyscy zabierają się za wspinaczkę solo bez asekuracji, ale też nie każdy aprobuje takie wspinanie jako jakikolwiek wyczyn, zwracając uwagę na różnice między ryzykiem a ryzykanctwem. Bo przecież, podsumowując słowami Tadeusza Łaukajtysa, „wspinaczka to pragnienie życia, a nie śmierci. W górach żyje się pełniej”. Nie zostawia się myślą rodziny, nie ucieka od niczego. Wychodzi się po to, żeby przeżyć coś pięknego. I wrócić.