Koń nad Morskim Okiem

W minioną majówkę polskim Internetem wstrząsnęło nagranie, prezentujące upadek konia, ciągnącego wóz na drodze nad Morskie Oko. Tym razem nie skończyło się tylko na lawinie komentarzy ze strony internautów. Sprawą zainteresowała się policja oraz Ministerstwo Klimatu i Środowiska. Nic dziwnego, że odpowiedź na rozmaite oskarżenia przygotował sam prezes Stowarzyszenia Wozaków do Morskiego Oka, Władysław Nowobilski.

Opis niniejszego zdarzenia możecie znaleźć tutaj.

W odpowiedzi Władysława Nowobilskiego, przytoczonej przez Gazetę Krakowską, możemy przeczytać, że koń dopiero zaczynał pracę tego dnia, zjeżdżając pustym wozem w stronę Palenicy Białczańskiej. Upadek z kolei nie był spowodowany przeciążeniem, lecz kamieniem, który został kopnięty w stronę zwierzęcia przez kogoś z grupy dzieci. Koń zdaniem prezesa Nowobilskiego miał przestraszyć się lub potknąć na tym właśnie kamieniu. Zaznacza także, iż natychmiast zostały wezwane służby weterynaryjne oraz Straż Parku, zaś samo zwierzę zostało wycofane z pracy tego dnia.

Co więcej, fiakrzy w nagraniu na Facebooku prezentują stan konia, który odniósł ostatnio upadek. Twierdzą przy tym, że zwierzę ma się naprawdę dobrze.

Prezes Nowobilski także odnosi się do często postawianego zarzutu, że konie pracują ponad miarę, przez co wytrzymują jedynie 36 miesięcy na trasie nad Morskie Oko. Sam zaznacza, że jego wóz ciągnie te sam koń już 17. sezon, inne z kolei pracują nawet 8-10 lat. Zwierzęta, które nie nadają się do takiej pracy (np. wskutek urazu) są kierowane do innych zajęć np. ciągną sanie na kuligu.

Gazeta Krakowska podaje także, że wczoraj (tj. 6 maja) w sprawie tego zajścia miała miejsce rozmowa pomiędzy przedstawicielami Ministerstwa Klimatu i Środowiska a władzami Tatrzańskiego Parku Narodowego. W ich wyniku mają zostać sporządzone wstępne raporty. Z pewnością temat zostanie niebawem rozwinięty.