Urodzony w Wiszniewie (dzisiejsza Białoruś) artysta po najwyższych górach w Polsce wędrował regularnie od 13. roku życia. Razem ze swoim górskim mentorem, słynnym Klemensem Bachledą, podejmowali się wielu wyjść taternickim oraz narciarskich. Z czasem Karłowicz coraz częściej wybierał się w Tatry samotnie, co też zakończył się jego tragiczną śmiercią w lawinie, która podczas ostatniej z jego wycieczek porwała go w rejonie Małego Kościelca.
Na pamiątkę tragicznej śmierci 33-letniego kompozytora w miejscu wypadku ustawiono kamień (nazywany dziś Kamieniem Karłowicza), na którym można znaleźć napis: „Mieczysław Karłowicz. Tu zginął porwany śnieżną lawiną d. 8 lutego 1909. Non omnis moriar” (zamieszona tu łacińska sentencja nawiązuje do słynnych słów rzymskiego poety Horacego – „nie wszystek umrę”). Należy dodać, że pojawiająca się na kamieniu swastyka nie ma nic wspólnego z ideologią nazistowską, lecz nawiązuje popularnego dawnej na Podhalu symbolu słońca i pomyślności.
Co warte wzmianki, Karłowicz za życia przyjaźnił się z generałem Mariuszem Zaruskim, czyli późniejszym pierwszym naczelnikiem Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. Śmierć artysty była impulsem do przyśpieszenia prac nad powstaniem tej organizacji.
Warto także zaznaczyć, że w 100. rocznicę urodzin Mieczysława Karłowicza inny spośród wybitnych polskich kompozytorów, Wojciech Kilar, skomponował utwór „Kościelec 1909”, nawiązujący do tragicznego wydarzenia.
Więcej o życiu tej wybitnej postaci można znaleźć tutaj.