katastrofa samolotu w Tatrach

22 listopada 1938 roku miał miejsce pierwszy wypadek lotniczy w Tatrach. Do tragicznych wydarzeń doszło na stokach Łomnicy.

Wypadek został opisany w dwumiesięczniku "Die Karpathen". Oto notka dt. wypadku, zamieszczona w czasopiśmie 1 grudnia 1938 roku (s.109–110):

Pierwsze nieszczęście samolotowe w Tatrach Wysokich. We wtorek, 22 listopada, po południu do hotelu górskiego Pod Kozicą w Dolinie Zimnej Wody przyszli dwaj ranni piloci, którzy zameldowali, że prowadząc samolot spadli w Dolinie Małej Zimnej Wody i że proszą o pomoc lekarską dla trzech pasażerów maszyny. Gospoda połączyła się telefonicznie z punktem ratowniczym KČST w Nowym Smokowcu i niebawem zjawił się ordynator szpitala w Nowym Smokowcu dr Hoppe. Obandażował on obu pilotów po czym grupa ratowników wyruszyła w górę do rozbitego samolotu. Leżał on na wysokości ok. 2000 m na wschodnim zboczu Małej Zimnej Wody, w muldzie, która opada do Doliny Małej Zimnej Wody z siodła między Łomnicą a Łomnicką Granią. Muldą tą wiedzie normalna droga przez tzw. Łomnicką Próbę. Samolot tkwił w poprzek żlebu, nosem ku południowi, wklinowany w zwężenie żlebu powyżej Łomnickiej Próby. Dwaj ciężko ranni towarzysze zostali prowizorycznie opatrzeni i ekipa ratownicza sprowadziła ich i dostarczyła do szpitala w Spiskiej Sobocie, piąty członek załogi został wydobyty spod samolotu już martwy. Według relacji pilota do wypadku doszło w następujący sposób: Samolot, trzysilnikowy Fokker, wystartował po 11 przed południem przy pięknej pogodzie z lotniska w Nowej Wsi Spiskiej i miał lecieć do Pragi. W dolinie Popradu dostał się w mgły, okrywające kilkoma warstwami dolinę i zasłaniające góry. Z dotąd niewyjaśnionych powodów przestała działać igła magnetyczna a do tego jeszcze zepsuł się przyrząd do mierzenia mgły. Samolot stracił kierunek, starał się tylko wyjść ponad warstwę mgieł. Był na wysokości ok. 1700 m i prowadzący pilot już sądził, że ma za sobą wszystkie niebezpieczeństwa, kiedy nagle przed nimi wynurzyła się ściana skalna. Mimo natychmiastowego hamowania lewe skrzydło uderzyło w tę ścianę i nadłamało się. Pilot poderwał maszynę w prawo i w górę, samolot przeszybował w mgle nad serią ścian i grani skalnych i wpadł na pole śnieżne. Tam zaczął powoli zsuwać się bokiem, by wreszcie utknąć w przewężeniu żlebu. Pilot i jego pomocnik mieli tylko nieznaczne rany szapane i stłuczenia, siedzący za nimi obserwatorzy wskutek częściowego zniszczenia kabiny byli ranni ciężko, piąty wypadł z rozpękniętej kabiny i został zmiażdżony przez maszynę. Okazało się, że samolot naleciał na Ścianę Stawiarską Doliny Pięciu Stawów w jej wschodniej – wyższej i stromszej połaci. Stamtąd poszybował łukiem ponad zachodnimi zboczami Łomnicy i wklinował się w wyżej wspomnianą depresję. Trzeba go będzie rozebrać i znieść, ponieważ transport większych części w dół Doliną Małej Zimnej Wody nie byłby możliwy.

źródło: nyka.home.pl