Śmigłowiec TOPR

To nie był łatwy czas dla ratowników TOPR. Pogoda w Tatrach była naprawdę ładna, jednak warunki do uprawiania turystyki bardzo trudne. Dlaczego? Wszystko ze względu na twardy jak beton śnieg i lód. Chodzenie po takim podłożu wymaga dużo uwagi, a o wypadek naprawdę łatwo. Nie inaczej było tym razem. 

W poniedziałek (10.01) TOPR pomagał taternikom sprowadzić kolegę, który odpadł od ściany idąc na drugiego i wybił bark. Wspinaczom udało się dotrzeć samodzielnie aż nad Zielony Staw. Tego samego dnia doszło do kontuzji w Jaskini Czarnej w trakcie szkolenia grotołazów. Poszkodowanego udało się opuścić na Polanę Upłaz, a następnie w rejonie Adamicy przejęli go ratownicy. We wtorek (11.01) dwóch turystów pomimo raków poślizgnęło się na zejściu z Krzyżnego do Pańszczycy. Spadli około 150 metrów, nie mieli czekanów, tylko kijki. Jeden z nich złamał rękę i nogę, drugi był tylko mocno potłuczony. Turyści zostali ewakuowani za pomocą śmigłowca. W środę (12.01) doszło do poważnego wypadku pod Kozim Wierchem. Turysta poślizgnął się i spadł kilkaset metrów, aż do rozwidlenia szlaków. Jego koleżanka wbiła czekan w śnieg i w takiej pozycji oczekiwała na ratowników. Na szczęście nic poważnego się nie stało, chociaż turysta może mówić o naprawdę wielkim szczęściu. Chwilę później doszło do identycznego wypadku, turysta spod samego wierzchołka spadł i zatrzymał się dopiero 100 metrów powyżej rozwidlenia szlaków. Został ewakuowany śmigłowcem. Na zakończenie dnia doszło do poślizgnięcia w rejonie Bystrej, turysta zsunął się 300 metrów, także cudem przeżył upadek. 

W piątek (14.01) doszło do nietypowej akcji na Beskidzie, gdzie ratownicy sprowadzali zupełnie nieprzygotowanych turystów do budynku na Kasprowym Wierchu. Chwilę po tym zdarzeniu doszło do upadku pod Rysami, turysta zsunął się kilkaset metrów, cudem przeżył. Sobota (15.01) zaczęła się od kolejnego wypadku pod Rysami, tym razem turysta spadł 300 metrów, też można w tym przypadku mówić o cudzie. Chwilę później turysta w raczkach zsunął się w rejonie Goryczkowej Czuby. Po wyciągnięciu go przez ratowników na grań, o własnych siłach wrócił na Kasprowy Wierch. Niedziela (16.01), tak jak i sobota rozpoczęła się od wypadku na Rysach. Turysta spadł kilkaset metrów i tak jak poprzednicy może mówić o cudzie. Z relacji ratowników wynika, że jego stan był naprawdę ciężki. Wieczorem do TOPR zadzwonili taternicy, którzy wspinali się Maszynką do Mięsa i w górnych partiach pobłądzili, dzięki czemu znaleźli się w trudnym terenie, sami nie dadzą rady zejść. Okazało się, że znajdują się oni na Filarze MSW, wszystkich udało się bezpiecznie sprowadzić do Morskiego Oka. 

Jak widać pracy było bardzo dużo. Doszło także do wypadku śmiertelnego o którym pisaliśmy. Mowa o rejonie Jarząbczego Wierchu. W tym samym miejscu do dzisiaj poszukiwany jest turysta, który nie wrócił z wycieczki 12.01. Znaleziono tylko jego plecak. Na więcej informacji z niecierpliwością czekamy.