Wszystko to za sprawą natrafienia na przez członków wspomnianej organizacji na paśniki z pozostawioną kiszonką dla zwierząt w Tatrach. Sęk w tym, że znajdowały się kilkaset metrów od obszarów zamieszkania przez ludzi. To według ich jest przyczyną coraz częstszego pojawiania się niedźwiedzi w pobliżu podtatrzańskich miejscowości. „Jesteśmy lasem” zaznacza, że takie praktyki wymagają zgody właściwego organu, związanego z kwestiami ochrony przyrody, której TANAP nie posiada. Co więcej, w tych praktykach – zdaniem organizacji nielegalnych – park ma być po cichu wspierany przez Ministerstwo Środowiska.
Chociaż znaleziono tylko trzy takie paśniki, niewykluczone, iż jest ich więcej. Zdaniem ekologów nie są one potrzebne w większej ilości, gdyż zima była dość łagodna i zwierzęta nie powinny mieć problemów ze znalezieniem pożywienia.
Po co zatem pozostawiono gotowy pokarm dla zwierząt tak blisko ludzkich osiedli? Przedstawiciele organizacji zarzucają TANAP-owi sztuczne wywoływanie problemu z niedźwiedziami, na czym miałoby przede wszystkim zyskać chociażby lobby łowieckie.
Władze parku narodowego odrzucają te tezy, twierdząc, że działają w ramach istniejących przepisów. Zaznaczają, że w istocie posiadają liczne punkty dokarmiania, które mają jednak na celu pomoc zwierzętom, a nie wywoływanie problemów. Jak zostało podane, także kwestie związane z łowiectwem w żadnym wypadku nie są przedmiotem nadużyć.
Po ostatnich przypadkach związanych z atakami niedźwiedzi na ludzi sprawa zapewne będzie nabierać coraz większego rozgłosu. Pozostaje nam zatem czekać i wypatrywać nowych informacji.