Najpoważniejsze zdarzenia miały miejsce w rejonie Pilska i Babiej Góry. Najpierw w piątek, na Pilsku, w godzinach popołudniowych o pomoc poprosił narciarz skiturowy, który utknął w głębokich śniegach. Gdy dowiedział się, że jest na Słowacji, usiłował w ekstremalnych warunkach wrócić do Polski, gdyż nie posiadał ubezpieczenia od akcji ratunkowych. Ta decyzja mogła go kosztować życie. Ratownicy z wielkim trudem dotarli do poszkodowanego i przetransportowali go w bezpieczne miejsce. Akcja zakończyła się o 7 rano, po 15 godzinach działana w terenie. W jej trakcie awarii uległy dwa skutery śnieżne, a kilku ratowników doznało większych lub mniejszych urazów.
W sobotę pomocy potrzebowała dwójka turystów, która utraciła siły w trakcie torowania szlaku do schroniska na Markowych Szczawinach. W niedzielę rano goprowców wezwali z klei turyści, którzy dzień wcześniej zdobyli Babią Górę, ale w ekstremalnych warunkach zabrakło im sił na zejście, a baterie w telefonach się rozładowały. Po spędzeniu nocy w jamie śnieżnej udało się wykonać połączenie do GOPR-u. Po dotarciu na miejsce ratownicy uznali, że jeden z turystów ma odmrożenia wymagające interwencji medycznej. Od momentu wyjścia w góry przez mężczyzn do końca akcji ratunkowej minęło 21 godzin.
Tego dnia doszło też do niebywałej sytuacji w rejonie kopuły szczytowej Babiej Góry, gdzie zabłądził 72-letni turysta. Okazało się, że mężczyzna był tą samą osobą, którą ratowano 4 dni wcześniej w rejonie Hali Krupowej. Jak widać, nie wyciągnął on żadnych wniosków z niedawnej sytuacji i ponownie zaangażował do niebezpiecznej akcji spore siły GOPR-u.
Przez cały weekend w Beskidach również obowiązywały ekstremalne warunki. Choć szlaki nie były zamknięte, poruszanie się po nich było niezwykle niebezpieczne. Na Babiej Górze obowiązywał - i nadal obowiązuje - 3. stopień zagrożenia lawinowego.