Kobieta w masce konia

Czy to mityczny centaur, czyli półczłowiek i półkoń w nieco odwróconej wersji? Otóż nie! Swoisty happening na drodze nad Morskie Oko zorganizowała pani Anna, zajmująca się zawodowo hodowlą koni na Podhalu. Z kolei to w celu zwrócenia uwagi na zagadnienie związane z transportem konnym na popularnej trasie.

Kobieta w masce konia, ubrana w niezbyt nadający się w góry strój (spódnica i buty na obcasach), ciągnie wóz po zabłoconej drodze. Takie właśnie nagranie zdobyło ostatnio sporą uwagę wśród użytkowników portalu Facebook. Inicjatorka tej dość osobliwej akcji chciała zobrazować, że jej zdaniem wbrew często przytaczanej opinii praca koni przy fasiągach wcale nie jest tak ciężka dla zwierząt, jak może się wydawać.

Na profilu „Konie w Tatrach” przedstawiła swoje zdanie na ten temat, prezentując pewne dane. Nie omieszkała przy tym zażartować, mówiąc iż „nie zarabiam na tym transporcie, nikt mi nie zapłacił za ten post, nie jestem córką fiakra, nie randkuję z żodnym” (pisownia oryginalna – przyp. red.). Poniżej możecie zobaczyć niniejszy wpis wraz z nagraniem:

Jak to na portalach społecznościowych bywa, internauci zaprezentowali podzielone zdanie na ten temat. Tym bardziej, że temat jest źródłem niekończących się konfliktów. Pojawiło się sporo zarówno krytyki, jak i poparci dla jej opinii. Nie trzeba było także długo czekać na komentarz ze strony chyba najzagorzalszego przeciwnika przewozu konnego nad Morskie Oko, czyli Fundacji Viva!, która od długiego czasu toczy spór z fiakrami w tej materii. Swoją opinię zaprezentowali w dość zwięzłym wpisie na Facebooku:

I na tym też - bez wdawania się w pozostałe opinie - pragnimy zaKOŃczyć ten temat.