Śmigłowiec TOPR

Za nami pierwszy tydzień grudnia. Na szczęście nie przyniósł on dużej ilości akcji ratunkowych. Wpływ na to zapewne miała pogoda, bowiem od czwartku, aż do końca weekendu w Tatrach wiał halny. Oczywiście nie oznaczało to, że zabrakło śmiałków do górskich wycieczek. 

W poniedziałek (30.11) TOPR pomagał turyście, który schodząc z Murowańca do Brzezin upadł i nie był w stanie samodzielnie zejść na parking. Do kolejnej akcji ratunkowej doszło dopiero w piątek (4.12). Najpierw do TOPR zadzwoniło dwoje dzieci (12 i 13 lat) z informacją, że są na Giewoncie, a silny wiatr nie pozwoli im samodzielnie zejść. Co ciekawe dzieci odłączyły się od grupy. Na Halę Kondratową wyruszyło dwóch ratowników, ale w tym czasie do TOPR zadzwonił opiekun grupy, że dzieci są już z nim całe i zdrowe. Finalnie akcja nie była potrzebna. Następnie do TOPR zadzwonili turyści znajdujący się na Kasprowym Wierchu, których przerosły trudy wycieczki w wietrze halnym. Dodatkowo jedna z osób doznała urazu kolana. Pracownik PKL zaczął sprowadzać turystów w kierunku Murowańca, a dalej do schroniska doprowadził ich ratownik TOPR. W niedzielę (6.12) doszło do akcji ratunkowej na grani Ornaku. Dwoje turystów utknęło tam ze względu na wyczerpanie oraz silny wiatr. Dodatkowo jedna z osób stwierdziła, że nie będzie w stanie sama zejść. Ratownicy w podmuchach około 140 km/h dotarli do nich i sprowadzili bezpiecznie do miasta. W akcji brało udział 12 ratowników. Turyści chcieli udać się na biwak do szałasu po słowackiej stronie Tatr. 

Jak widać ratownicy nie mieli bardzo dużo pracy, jednak nie zabrakło akcji w ekstremalnych wręcz warunkach. Pamiętajcie, że góry nie uciekną.