schronisko Marcinowskich

Wypadki w górach siłą rzeczy zdarzają się co jakiś czas. Może nam się wydawać, że kiedy jesteśmy w schronisku, to nic nam nie grozi - jednak, niestety, nie zawsze tak jest. Świadczy o tym wydarzenie, które miało miejsce w Dolinie Goryczkowej w nocy z 2 na 3 marca 1956 roku.

Władysław i Zofia Marcinowscy, znani górale, którzy mieli na swoim koncie sukcesy narciarskie i wspinaczkowe, prowadzili niewielkie schronisko w Dolinie Goryczkowej. 2 marca 1956 roku Zofia udała się do Zakopanego na zakupy. Spóźniła się na ostatni wyjazd kolejki na Kasprowy, udało się jej jednak zdążyć na kurs do Myślenickich Turni i stamtąd wróciła pieszo do schroniska. Ta decyzja zaważyła na jej życiu.

Tego samego dnia trzej żołnierze Wojsk Ochrony Pogranicza: Józef Tomiński, Tadeusz Rutkowski i Eugeniusz Żerański wyruszyli w stronę Goryczkowej na standardowy patrol, który miał zakończyć się późnym wieczorem. O północy jednak placówka WOP ogłosiła alarm - żołnierze nie wrócili.

Ratownicy i wojskowi wyruszyli na poszukiwania. Wkrótce dołączyli do nich taternicy, przewodnicy i mieszkańcy Zakopanego. Okazało się bowiem, że doszło do tragedii. Wkrótce po tym, jak Zofia dotarła do schroniska, spod Kondratowego Wierchu, żlebem, który dziś nazwany jest nazwiskiem właśnie Marcinowskich, ruszyła potężna lawina. Uderzyła wprost w schronisko i całkowicie je zniszczyła. Nie przeżył nikt - zginęli oboje Marcinowscy oraz trzej żołnierze WOP.

Następnego dnia, dzięki pomocy około 800 osób, udało się znaleźć ciała poszkodowanych. Schroniska nigdy już nie odbudowano.