Z ustaleń poczynionych przez serwis SME.sk wynika, że rozbita maszyna typu Robinson R44 Raven należała do firmy z Czech. Pasażerowie śmigłowca mimo wszystko mogą mówić o wielkim szczęściu, gdyż nie uderzyli w skały, lecz spadli na spore pole śnieżne. Dodatkowo, nieoceniona okazała się błyskawiczna reakcja pracowników pobliskiej chaty pod Rysami, którzy udzielili pomocy uczestnikom wypadku. W maszynie znajdowały się trzy osoby, z których jedna wymagała opieki medycznej (odniosła uraz głowy oraz otarcia na ciele). Niebawem pojawiła się załoga pogotowia lotniczego, która zabrała poszkodowanego pasażera do szpitala w Popradzie.
Co było powodem tego wypadku – na ten moment ciężko stwierdzić. Sprawie dopiero przyjrzy się słowacki urząd lotnictwa. Pojawiły się jednak informacje od świadków zdarzenia, że pilot najpewniej stracił panowanie nad maszyną pod wpływem silnego podmuchu wiatru i podjął się próby awaryjnego lądowania. Mimo wszystko należy przyznać – mając na względzie dość długą historię górskich wypadków lotniczych – pasażerowie śmigłowca mieli prawdziwe szczęście.