Szlak turystyczny w Tatrach

Współcześnie siatka szlaków turystycznych w Tatrach zmienia się stosunkowo rzadko. Ostatni całkiem nowy szlak powstał parę lat temu na Słowacji, pomiędzy Zuberzcem a przełęczą Palenica Jałowiecka. Co więcej, tendencja raczej wiedzie ku zamykaniu szlaków. Czy to może się zmienić? Zastanówmy się.

Na straży istniejącego porządku stoi Tatrzański Park Narodowy, a tutaj linia „polityki” jest bardzo jasna: chronimy przyrodę – także przed ludźmi. Dlatego TPN na nowe szlaki godzi się niechętnie, żeby nie powiedzieć: prawie w ogóle. Ze sztandarowym argumentem leśników ciężko póki co polemizować. Przytaczają oni liczby świadczące o tym, jak dużo mamy obecnie w Tatrach znakowanych ścieżek. Tylko w okolicy zamkniętej od lat Doliny Pyszniańskiej odległość z dowolnego miejsca do najbliższego szlaku potrafi osiągnąć 2 km. We wszystkich pozostałych miejscach jest to odległość mniejsza. Tak więc koronny argument TPN brzmi: szlaków w Tatrach jest już bardzo dużo. Wystarczająco dużo.

Jakiś czas temu postawiłem jednak może nieco kontrowersyjną tezę, mówiąca o tym, że obecna siatka szlaków turystycznych w Tatrach polskich za kilka, może kilkanaście lat nie wytrzyma przyrostu liczby turystów. Trzeba będzie więc sięgnąć po dodatkowe rozwiązania, wytyczyć dodatkowe ścieżki, aby rozładować najbardziej zatłoczone miejsca. Zarówno przecież w okolicach Morskiego Oka, Hali Gąsienicowej, jak i Doliny Kościeliskiej mamy ślady dawnych ścieżek, które na powrót oznakowane mogłyby przejąć część ruchu. Oczywiście ucierpi na tym tatrzańska przyroda. Nie wątpię, że wśród osób decydujących o losach TPN są ideowcy, którzy będą obszarów ochrony bronić, jednakże uważam, że ostatecznie zwycięży wizja krociowych zysków z wejść do parku.


Trochę bliżej takiego rozwiązania są Słowacy. Tam większość decydentów rozumie, że nowoczesny region turystyczny musi zarabiać. Stąd ciągłe naciski na otwieranie szlaków zimą, na otwarcie dróg przewodnickich, na budowę via ferraty czy nowych kolejek. Warto jednak zwrócić uwagę na to, że Słowacy mają większe pole manewru. Więcej Tatr, obecnie więcej zakazów. Ich zliberalizowanie nie musi od razu zaszkodzić przyrodzie, toteż większa szansa, że ktoś się na to zdecyduje.

Teza o tym, że w Tatrach powstaną nowe szlaki wydaje się być ryzykowna, gdy spojrzymy na ostatnie lata, w których niewiele w tym temacie się działo. Warto jednak zwrócić uwagę, że kilka dekad temu Tatry odwiedzało dużo mniej osób, a siatka szlaków była podobnej wielkości, czy nawet minimalnie większa. W ostatnim czasie liczba turystów jednak rosła, przez co szlaki „nasycały” się piechurami. Obecnie moim zdaniem dochodzimy do pewnej wartości krytycznej. Moda na aktywny tryb życia i ogólnie na góry, promowana przez media, niedługo sprawi, że przestaniemy się na tatrzańskich szlakach mieścić...