Bartosz Olszański - mogiła na Pęksowym Brzyzku

30 grudnia 2001 roku rozegrała się jedna z takich tragedii, które chwytają za serce najbardziej. Zginęli dwa ratownicy TOPR zmierzający na pomoc turystom, którzy nieodpowiedzialnie wyszli w góry w trudnych warunkach.

Grupka trzech ludzi z Gdyni postanawia tego dnia wyruszyć z Doliny Pięciu Stawów na Szpiglasową Przełęcz, mimo że warunki są bardzo ciężkie. Pada śnieg, wieje spory wiatr, a trasa, którą wybrali, jest zagrożona lawinowo.

W efekcie takiego nieodpowiedzialnego zachowania, dochodzi do tragedii. Gdy turyści znajdują się już całkiem blisko przełęczy, podcinają lawinę, która porywa całą trójkę. Jednemu z nich udaje się utrzymać na powierzchni i pobiec po pomoc do schroniska. Pozostali dwaj znajdują się głęboko pod śniegiem.

W kierunku zasypanych natychmiast rusza ratownik dyżurny wraz z pracownikiem schroniska. W Zakopanem niezwłocznie formuje się grupa pod dowództwem samego naczelnika TOPR, Jana Krzysztofa, która w błyskawicznym tempie dociera do Pięciu Stawów. Niestety okazuje się, że toprowski śmigłowiec nie może wystartować – jest niesprawny. TOPR prosi o pomoc Straż Graniczną. Niestety helikopter pograniczników również nie może zostać użyty, ponieważ warunki pogodowe znacznie się pogarszają. Staje się jasne – akcja ratunkowa będzie prowadzona w starym stylu.

Tymczasem ekipa, która wcześniej wyruszyła ze schroniska odnajduje obydwu turystów. Niestety nie żyją. Ratownicy pod dowództwem Krzysztofa, mimo trudnych warunków, mimo iż wiedzą, że idą już tylko po ciała, nie zawracają. Zapada zmrok. Toprowcy wybierają trasę, która pozwoli na dotarcie na lawinisko przez w miarę bezpieczny teren. Jak się okazuje, pozornie bezpieczny. Nikt z ratowników, którzy przecież posiadają wybitną wiedzę na temat lawin, nie spodziewa się tego, co za chwilę ma się wydarzyć. Niestety, schodzi lawina. Pod śniegiem znajduje się cała grupa toprowców.

Marek Łabunowicz i Bartek Olszański

Część z nich odkopuje się sama. Część odnajdują koledzy, w czym bardzo pomaga światło czołówek rozchodzące się spod śniegu. Niestety brakuje dwóch osób: Marka Łabunowicza i Bartka Olszańskiego. Rozpoczynają się gorączkowe poszukiwania.

Po chwili odnajdują Marka. Brak tętna – konieczna reanimacja. Dzięki szybkiej akcji udaje się przywrócić bicie serca, ale stan ratownika jest nadal krytyczny, na granicy śmierci. Zapada decyzja o przetransportowaniu go do schroniska, gdzie czeka lekarz. Po 15 minutach pod śniegiem znajduje się także Bartek. Niestety nie żyje. Dodatkowo istnieje zagrożenie kolejną lawiną – naczelnik zarządza ewakuację do schroniska.

Tam kilka godzin trwa dramatyczna walka o życie Marka Łabunowicza. Niestety ok. godziny 21:30 lekarz stwierdza zgon… Dwóch ratowników i dwóch turystów – to tragiczny bilans tego dnia…

29 i 24-latek – młodzi ludzie, przy dźwiękach góralskich skrzypiec odbywają swą ostatnią drogę na Pęksowy Brzyzek. Za wybitne poświęcenie pośmiertnie odznaczeni zostają Złotymi Krzyżami Zasługi…