Śmigłowiec TOPR

Mnożą się nieodpowiedzialne zachowania turystów w Tatrach. Część z nich kończy się szczęśliwie, ale i tak angażuje w akcję siły ratowników.

W ostatnich dniach głośno jest o wyjściach bez raków (np. z raczkami) na wysokogórskie szlaki. Wszystko za sprawą 21-letniej turystki, która w piątek zginęła na Rysach i jeszcze kilku innych osób, które tego dnia musiały być sprowadzone przez TOPR z powodu braku odpowiedniego wyposażenia. Jak się okazuje, już 2 dni wcześniej TOPR ściągał z Przełęczy pod Kopą Kondracką dwójkę turystów, którzy wybrali się w rejon Czerwonych Wierchów bez raków i czekanów.

Do kuriozalnej sytuacji doszło także w środę, w Kotle Gąsienicowym. Ratownik dyżurujący na Kasprowym otrzymał zgłoszenie, że w tamtym rejonie po stromym śniegu zsunął się pijany turysta, gubiąc po drodze kijek i czołówkę. Z Murowańca wyruszył na skuterze toprowiec, aby sprawdzić, czy mężczyzna nie potrzebuje pomocy. Gdy się na niego natknął, ten nie przyznał się, że to on uległ wypadkowi. Ratownik badając ślady na śniegu, dotarł do miejsca, w którym znalazł telefon i dokumenty należące do turysty, z którym wcześniej rozmawiał. Postatnowiono sprawdzić, co dalej dzieje się z pijanym turystą. Nie zgłosił on się do Murowańca, nie zatelefonował także do TOPR-u. Dlatego też, w obawie o jego zdrowie, ruszyły poszukiwania, które trwały do 4 rano. Korzystając z listy kontaktów z odnalezionego telefonu, powiadomiono rodzinę. O 9 rano do TOPR zadzwonił poszukiwany turysta, który o akcji dowiedział się od bliskich.