widmo Brockenu

Jedni wystrzegają się go i wolą w spokoju ducha oglądać niewinnie wyglądającą, klasyczną tęczę. Inni czekają długie lata na chwilę spotkania z niezwykłym widziadłem optycznym – widmem Brockenu. Dlaczego?

W kontakcie z Tatrami wiele osób dopatruje się pewnego rodzaju mistycyzmu. Obserwuje reguły, do których, będąc człowiekiem, musi się dostosować. Surową naturę, tak bliską, namacalną i bezpośrednią, że można poczuć się intruzem w tym świecie, gdzie nadal majestatycznie przechadzają się niedźwiedzie, czmychają czujne świstaki i paradują dumne kozice. Przyglądamy się biernie bezlitosnej grze, w której słońce i bezchmurna pogoda nie są gwarancją, że za chwilę nie rozpęta się tu prawdziwa burza. Tak, prawdziwa. Taka od której włosy stają dęba, a po metalowych elementach przeskakują ostrzegawcze iskry.
    
Kiedy indziej wschód czy zachód słońca roztacza przed naszymi oczami spektakl, który można uznać za cud. Granica dnia i nocy, wymiana władzy pomiędzy słońcem a księżycem. Niewiarygodne, że w świecie natury takie akty mają miejsce codziennie. Człowiek, samotny na szlaku, może poczuć się jak część tej wielkiej machiny lub jak intruz, okruch, który za chwilę, według kaprysu siły wyższej, może zostać zmieciony. A może inaczej: jak jednostka wyróżniona, zachwycona pięknem tego przedstawienia, którego reżyserką jest sama natura. 
    
Czy dlatego właśnie wierzymy w legendy? Ze względu na naszą bierność i brak wpływu na naturalne procesy, silniejsze niż nasze małe istnienie? Czy po prostu powtarzane od lat przesądy wpisały się w nasz umysł jak przykazania? Czując się zbyt zależnymi od potężnych sił liczymy, że na podstawie jakichś znaków możemy przewidzieć nasz los? Uniknąć zguby, czy też liczyć na szczęście, uśmiech przeznaczenia?

Opowieści o zjawie, która objawia się turystom w górach, mają swój początek w roku 1780, kiedy to naukowiec Johann Esaias Silberschlag ujrzał niecodzienne zjawisko na najwyższym szczycie gór Harz, Brockenie. Temu właśnie wierzchołkowi widmo zawdzięcza swoją nazwę. Jednak szczególnego znaczenia zjawisko to nabrało za sprawą polskiego taternika Alfreda Szczepańskiego, który w latach 20. ubiegłego wieku zaczął rozpowszechniać teorię, jakoby ujrzenie widma Brockenu nakładało na widzącego je klątwę. Tego, kto zobaczy widmo, czeka śmierć w górach – chyba że uda mu się je dojrzeć jeszcze dwukrotnie; wówczas urok zostaje odczyniony.

Przez lata opowieści i bajania urastały wokół niezwykłych, niezrozumiałych zjawisk, takich jak słynne widmo Brockenu. Podzieliły turystów na tych, którzy w nie wierzą, oraz tych, którzy nie traktują legend poważnie. Na realistów i marzycieli, którzy nie do końca potrafią postawić sztywną barierę pomiędzy rzeczywistością a światem tajemniczych fantazji. Czy te legendy są jeszcze aktualne? Dlaczego nadal dajemy im wiarę, choć zwykle po prostu się nie spełniają? A Ty, widząc okrągłą tęczę z powiększonym cieniem własnej sylwetki –  zawróciłbyś ze szlaku?