Tatry widziane z Krakowa

Z jakiej odległości widać Tatry i dlaczego czasem wydają się one być bliżej niż w rzeczywistości? Odsłaniamy przed Wami tajniki „zaglądania za horyzont”.

Tatry widziane z Krakowa

Na załączonym obrazku widać panoramę Tatr, obserwowaną z jednej z północnych dzielnic Krakowa. Nie jest to pierwsze tego typu zdjęcie w Internecie, ale na pewno należy do najciekawszych. Góry wydają się na nim być bardzo blisko – nienaturalnie blisko. Jak to możliwe? Co tak naprawdę widzą nasze oczy?

Zdjęcie nie jest fotomontażem. Kraków i Tatry w linii prostej dzieli około 85 kilometrów. Z najwyższych punktów miasta bez problemu można zobaczyć te piękne góry. Warunkiem jest bardzo dobra widoczność. Efekt ten działa w obydwie strony. Kraków można bardzo często obserwować np. z wierzchołka Rysów. Bez wchodzenia w optykę i inne działy fizyki, bezproblemowo można stwierdzić, że im większa wysokość i bardziej przejrzyste powietrze, tym dalej można sięgnąć wzrokiem.


Podziwianie Tatr z Bieszczad, Śląska, Sandomierza

Znane są przypadki obserwacji Tatr ze znacznie większej odległości. Czasami dochodzi ona do 250 km, czyli od Bieszczad, przez Sandomierz i Świętokrzyskie aż po Śląsk Opolski, o Górnym nie wspominając. Przy takich ekstremalnych obserwacjach potrzebna jest jednak pewna „pomoc” zjawisk świetlnych i atmosferycznych. Co ciekawe, są to te same zjawiska, które odpowiadają za doskonały obraz Tatr na naszym zdjęciu, wykonanym z nieco mniejszej odległości.


Inwersja temperatury

Standardowo, i tego uczono nas w szkołach, temperatura powietrza w atmosferze spada wraz ze wzrostem wysokości. Czasami jednak następuje sytuacja odwrotna – zimne powietrze gromadzi się w dole, podczas gdy ciepłe wędruje do góry. Zjawisko to nazywamy inwersją temperatury. Odpowiada ono m.in. za powstawanie tzw. morza mgieł, ale również mirażu inwersyjnego, nazywanego także – niezbyt precyzyjnie – fatamorganą.

W czasie inwersji temperatury promienie świetlne biegnące w stronę oczu obserwatora załamują się pod wpływem różnej gęstości cząsteczek powietrza i w efekcie tego nie biegną w linii prostej, a po trajektorii zakrzywionej. Wynikiem jest złudzenie optyczne, polegające na tym, że obiekty standardowo znajdujące się za widnokręgiem ukazują się naszym oczom, co w oczywisty sposób powoduje też powiększenie wszystkich obiektów znajdujących się bliżej.

Tak więc nasze zdjęcie przedstawia klasyczne złudzenie optyczne. Piękno tego zjawiska polega jednak na tym, że nie obserwujemy czegoś, co nie istnieje, a rzeczywisty obraz w dużym powiększeniu. Tak więc osoby mieszkające w Krakowie i innych miejscach w podobnej odległości od Tatr, śmiało mogą wyjrzeć w piękny dzień za okno i podziwiać góry, a nawet analizować miejsca, w których leży śnieg.